wtorek, 2 września 2014

PGR Węgorzyce

Moja praca polega przede wszystkim na przebywaniu wśród ludzi i pracy w terenie. Wielokrotnie będąc w Węgorzycach mijałem stare, opuszczone budynki na środku pola. Nie zastanawiając się zbyt długo wsiedliśmy w samochód mając jeden cel- Węgorzyce! Dojeżdżając na miejsce betonowymi płytami mijaliśmy zarośla o wysokości od 1-1,5 metra. I kolejny raz jedno zdanie nasuwa się do głowy: Cholera znowu chwasty! Wysiadamy. Widząc tabliczkę z napisem: „Teren prywatny. Zakaz wstępu” podchodzimy do jakiegoś pana, który akurat jest w jednym z budynków.
- Dzień dobry. Chcieliśmy się trochę rozejrzeć i zrobić kilka zdjęć. Nie ma pan nic przeciwko?
- A idźcie!
Nie zadawaliśmy już więcej pytań co by się pan nieznanego pochodzenia nie rozmyślił. Mimo, że dachy były w bardzo opłakanym stanie budynki wydawały się być w miarę bezpieczne jeśli mowa o jakimkolwiek bezpieczeństwie w takich ruderach. Czuliśmy się trochę jak w halach sportowych. Długie na ponad 100 metrów o szerokości około 50 metrów. Panowała bardzo dziwna atmosfera. Dotarło do nas gdzie tak naprawdę się znajdujemy. Historia powstania wyglądała podobnie jak w wielu innych miejscach kraju. W roku 1971 w Osinie utworzono siedzibę Kombinatu PGR, w skład którego weszły zakłady rolne m.in. Bodzęcin, Kikorze, Węgorzyce oraz PGR-y w gminach Nowogard i Maszewo. Te pozostałości budynków PGR-u to ferma bydła mlecznego w większości o technologii rusztowej. Jak później wyczytaliśmy w internecie było tam jakieś 1500 stanowisk. Znajdujące się nieopodal wraki infrastruktury powodują, że zaczynamy się zastanawiać jak wyglądała produkcja w tym kombinacie. Jak ponad trzydzieści lat temu tętniło w nim życie i ile razy któryś z pracowników stojąc w tym miejscu co my teraz, patrząc na stłoczone w klatkach zwierzęta odliczał czas do końca swojej zmiany? Pomieszczenia momentami wzbudzały w nas lekkie przerażenie i tylko czekaliśmy aż zza jakiegoś roku wyskoczy rozwścieczona krowa bądź pies myśliwski. Wbijalismy sobie do głowy scenariusze rodem z kinowego horroru japońskiej taniej produkcji. Szukaliśmy pozostałości po urządzeniach przemysłowych, po maszynach, dojarkach, resztkach klatek. Niestety. Pozostało tu już niewiele. Jedynym pracujących urządzeniem jest kręcący się wentylator umocowany w dziurawym dachu. Wszystkie metalowe części najprawdopodobniej zostały rozkradzione przez okolicznych „złomiarzy”. Przykre, że miejsce po którym powinny chodzić tabuny szkolnych wycieczek w ramach lekcji historii powoli zamienia się w barter za wino.
Stojąc po środku pustych hal wydaje nam się, że słyszymy odgłosy zwierząt. Pod nami doły, które służyły do zbierania odchodów. Są tu do dziś, bez zapachu. Może go też tez rozkradziono? Wyobrażamy sobie ludzi doglądających trzody i krzątających się pomiędzy budynkami. Ciekawe jak traktowano zwierzęta w tamtych czasach. Budynków gospodarczych i takich, które pełniły zapewne funkcje biurowe jest kilkanaście, rozsianych w różnych odległościach od siebie. Ich stan techniczny jest praktycznie katastrofalny. Chyba już żaden z nich nie nadaje się do uratowania.
W niektórych budynkach nie jest bezpiecznie. Na wpół zawalone dachy, wsparte na metalowych reglach nie wydają się być szczególnie pewne i wytrzymałe. Praktycznie wszelkie metalowe części, jakie były w zasięgu ręki zostały wycięte prawdopodobnie palnikami, kable i wszelkie włączniki są powyrywane ze ścian. Przy niektórych stajniach znajdują się dodatkowe pomieszczenia. Zapewne służyły jako przechowalnia mleka albo były pomieszczeniami gospodarczymi. Dziś, na podstawie samej obserwacji trudno odgadnąć ich przeznaczenie.

Wędrówka po tym miejscu przytłacza, ale pozwala też zrozumieć jak wielkim przedsięwzięciem było funkcjonowanie PGR w Osinie i okolicznych miejscowościach. Gdy upadł, pracę straciło wiele setek ludzi, którzy już w nowej rzeczywistości nie potrafili się odnaleźć. Pozostawieni sami sobie, z niskimi zasiłkami, często z uzależnieniami, z nostalgią wspominają lata świetności Kombinatu, który dbał o nich i wyręczał w wielu codziennych sprawach życiowych.

Spacerując dookoła hal zauważyliśmy mnóstwo białych, dość popularnych „kwiatów”. Chcąc czymś zająć ręce zrywaliśmy je, rozrywaliśmy i tak w kółko. Szukając wiadomości w internecie odnośnie PGRu Węgorzyce znaleźliśmy informację, która wzbudziła w nas lekkie zaniepokojenie. Otóż wyobraźcie sobie, że był to Barszcz Sosnowskiego, który jest plagą gminy. Został sprowadzony w latach siedemdziesiątych z ZSRR. Miał rozwiązać problem braku paszy dla bydła. Problemu jednak się nie rozwiązał, bo krowy tego jeść nie chciały, a udojone mleko nie nadawało się praktycznie do niczego. - Mleko czy śmietana miały konsystencję kleju- wspomina jedna z mieszkanek Węgorzyc. I rzeczywiście, barszcz ten można spotkać jak porasta wokół obór. Mało tego- jest bardzo niebezpieczny dla ludzi. Może wywołać zmiany skórne w postaci dość groźnego poparzenia, krost a nawet może dojść do martwicy. Minęło kilka godzin, my nadal żyjemy więc miejmy nadzieję, że tym razem nam się upiekło.
W ramach ciekawostki chcieliśmy pokazać Wam kilka fragmentów, które znaleźliśmy w „PGR- owcu szczecińskim” z września 1954 roku:

- „Walczcie wraz z nami o przedterminowe dostawy, wzorowe siewy, sprawne wykopki wzywa załoga PGR Mosty”.
-„Nie wolno nam zapomnieć, że realizacja obowiązkowych dostaw dla państwa to możliwość dalszego rozwoju przemysłu, a zatem dalszy krok do powiększenia produkcji towarów potrzebnych wsi i zwiększenie siły obronnej naszej Ludowej Ojczyzny”.
-„(…)W tym samym czasie traktorzysta Dalewski, który jest sekretarzem organizacji partyjnej w Węgorzycach zaorał Ursusem 6 ha ziemi, a oprócz tego pomagał przy omłotach. Nic dziwnego więc, że Sekretarz Komitetu Zakładowego towarzysz Śremski śmiało może powiedzieć: - Ja, wiecie, jestem pewien że zobowiązania nasze wykonamy w całości. Z takimi ludźmi wszystko potrafimy (…).”
-„(…) oto jak wyglądała praca w gospodarstwie Węgorzyce w dzień po podjęciu zobowiązań. Wczesnym rankiem 9-osobowa brygada pod kierownictwem Maksymiuka udała się w pole. Do godziny 11 zasiali na 7 hektarach nawozy sztuczne. Prosto stamtąd poszli do młocki. Do godziny 17 omłócili 6 ton zboża. Obiad trwał 45 minut a potem młocka ruszyła dalej. Kiedy ściemniło się stóg oświetlano reflektorami „Zetora” . (…) ludzie szybko zjedli kolację, opatulili się w ciepłe kaftany i kurtki i brygadzista Maksymiuk znowu zapuścił motor. Brygada młóciła do godziny 23.
-„Na ugorach zazielenią się oziminy. Załoga PGR Osina walczy o wykonanie zobowiązania. (…) do pracy przy likwidacji odłogów użyto wszystkie traktory i konie”
-„Roczny plan dostaw mleka wykonany w 111 procentach. Osiągnięcia te nie przyszły same. Są one wynikiem starannej opieki, troski o czystość krów i racjonalnego żywienia. Do osiągnięć obory w niemałym stopniu przyczynił się też i kierownik gospodarstwa, który dba o to by bydło miało latem jak najwięcej zielonki a w zimie dość kiszone.”






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz