niedziela, 26 kwietnia 2015

Zapraszamy do współpracy

Interesuje Ciebie to co robimy? Prowadzisz stronę lub bloga o podobnej tematyce? Chciałbyś pomóc nam w promocji naszej strony? Masz hobby którym chciałbyś dzielić się z innymi? A może jesteś zainteresowany reklamą? Jeśli na któreś z tych pytań odpowiedziałeś "tak" to zapraszamy do współpracy z nami.
Bardzo chętnie wymienimy się linkami, bannerami czy informacjami o pasjach, zainteresowaniach czy innych ciekawych formach spędzania czasu wolnego. Niech to miejsce będzie inspiracją dla wszystkich i zachętą, że warto wyjść z domu, odejść od komputera i robić to, co w życiu sprawia największą przyjemność.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Świnoujście

„Zwiedzać to nie znaczy zawsze to samo, inaczej jest z Dorą…”. Tak, tym razem podczas zwiedzania towarzyszyła nam trzecia osoba, ale taka cztero-łapna, wabiąca się Dora. I w sumie powiedzieliśmy sobie pierwszy i ostatni raz nam towarzyszy, bo wyciąganie jej z wielkiej dziury nie należało do przyjemnych rzeczy.
Wolnego popołudnia, choć akurat takich nie ma za wiele, nie można wykorzystać w innym celu, jak zwiedzanie i odkrywanie opuszczonych i zapomnianych miejsc. Tym razem wybór padł na opuszczoną jednostkę wojskową znajdująca się pomiędzy Międzyzdrojami a Świnoujściem. Jak wskazują źródła internetowe, był to Dywizjon wojsk rakietowych, który dumnie bronił naszego nabrzeża przez zapędami imperialistycznymi zgniłego zachodu. Tak dumnie bronił, że po upadku komuny zbyt długo nie utrzymał się na powierzchni i pogrążył się w degrengoladzie zniszczenia, dopełnionej przez okolicznych złomiarzy.
Pierwsza przeszkodą którą mieliśmy do pokonania do dostanie się na teren jednostki. Problemem było pozostawienie samochodu przy ruchliwej drodze, ale podwórko pewnego opuszczonego i zrujnowanego domu znajdującego się przy tej tranzytowej ulicy było w miarę bezpiecznym miejscem. Potem szybki sprint przez tory kolejowe biegnące do Świnoujścia i byliśmy na niknącej w otchłani czasu ścieżce w stronę jednostki. Po kilku minutach marszu ukazała się nam brama jednostki, która bardzo łatwo jest pokonać i udaliśmy się na zwiedzanie zabudowań, które z oddali widać było wśród drzew.
I tu nastąpiło pierwsze rozczarowanie. Budynki koszar okazały się zamknięte. Wszystkie. Nadzieją był odgłos włączonego telewizora w jednym z nich, który to wskazywał na przebywającym w nim stróża. Założyliśmy, że Ola się ładnie uśmiechnie, a Pan Stróż z pękiem kluczy oprowadzi nas po opuszczonych zakamarkach koszar. Niestety nawet szyszki rzucane w okna skąd dochodził odgłos telewizora nie wywabiły tego sympatycznego pewnie pana. Zmęczony zapewne spał po ciężkim pilnowaniu obiektu…
Postanowiliśmy pokręcić się po obiekcie. Razem z nami kręciła się wspomniana wcześniej Dorka – czarny cockier-spaniel, którego zabraliśmy na wycieczkę po zapomnianym. Czarnulka tyle szczęścia miała w oczach, gdy mogła pobiegać spuszczona ze smyczy. Mniej szczęścia miałem ja, bo co chwile musiałem ją przywoływać, oddalała się niebezpiecznie daleko a my nie znaliśmy dokładnie terenu.
Do niektórych budynków udało się nam jednak wejść. Duże wrażenie zrobiły garaże lub coś co je przypominało. Najbardziej zastanawiające były zrobione sprejem rosyjskie napisy i pozostałości po medykamentach. Czyżby zielone ludziki już się zadomawiały w Polsce? Nasza szczególna uwagę przykuła…. toaleta znajdująca się na małym wzniesieniu. Być może jacyś bezdomni ją urządzili albo okoliczne dzieciaki, lecz z zderzeniu z tymi dziwnymi napisami na ścianach i całkiem świeżymi dowodami że ktoś może tutaj potajemnie nocować, napawało nas to lekkim niepokojem.
Stojąc przy jednym z budynków i próbując wejść do środka rozglądałem się gdzie jest nasza czworonożna koleżanka. Zawołałem ją i po chwili wyleciała z odległych krzaków pędząc w nasza stronę. Odwróciłem głowę i po chwili usłyszałem pisk. Bidulka, okazało się, że wpadła w betonową dziurę znajdująca się przy budynku. Na szczęście nie było zbyt głęboko i udało się ją bez uszczerbku na zdrowiu wyciągnąć, ale dla nas, a szczególnie dla mnie jako właściciela psiaka, była to nauczka, że takie miejsca nie są zbyt bezpieczne dla zwierząt.
Po około dwóch godzinach zakończyliśmy zwiedzanie. Gdy wracaliśmy do samochodu dostałem telefon. Nieznany numer i nieznany głos zapytał mnie czy jestem właścicielem samochodu zaparkowanego przy zrujnowanym budynku przy trasie. Przypomniałem sobie, że wychodząc z niego pozostawiłem za szybą kartkę z numerem telefonu, gdyby jednak się okazało że mój samochód komuś przeszkadza. Nieznajomym głosem okazał się Pan Leśnik, z tutejszego nadleśnictwa, zaniepokojony pozostawionym w takim miejscu pustym samochodem. Zainteresowany tym co robimy opowiedział nam o ciekawych miejscach w okolicy i zaproponował pomoc, gdybyśmy chcieli jeszcze cos pozwiedzać. Oczywiście numer Pana Leśnika mamy w telefonie i pewnie nie omieszkamy skorzystać w przyszłości.
Patrząc na niszczejące budynki krew mnie zalewa, że takie miejsca ulegają dewastacji. Idealne miejsce na szkołę z internatem, ośrodek kolonijny, czy po prostu Dom Spokojnej Starości. Cisza, morze, plaża nieopodal…. Tylko kogo to obchodzi?