niedziela, 1 listopada 2015

Kłodzino, czyli witamy po raz pierwszy w gminie Golczewo

Wyłamałem się i postanowiłem zostać grzesznikiem. Takim zepsutym do szpiku kości grzesznikiem, który zamiast spędzać ten święty dzień na róznej maści cmentarzach, postanowił odwiedzić inny rodzaj grobu - pozostałości z dworku w Kłodzinie, znajdującym się w gminie Golczewo.
Przyznam szczerze, że gdyby nie nawigacja w telefonie to chyba bym tam nie trafił. Tym razem w podróży towarzyszyła mi pewna czarnulka na czterech łapach, która chyba nie do końca podziela moja pasję łażenia po ruinach, ale za to szcześliwa jest gdy może pobiegać po lesie, gdy robie przystanek w drodze na "zapomniane".
Kłodzino to miała wieś na uboczu, pogranicze gminy Golczewo. Nie bez przeszkód znalazłem dworek, pomimo że jest praktycznie przy samej ulicy lecz rosnące wokół niego krzewy i młode drzewa skutecznie ograniczają pole widzenia. Zresztą doskonale widać to na zdjęciach.
Budynek jest niestety całkowitą ruiną i powiem szczerze miałem obawę czy wchodzić do środka. Zawalający się strop, spróchniałe belki, niepewne schody, pozarywane podłogi. Nie powiem, nogi mi sie troche trzęsły ale ciekawość jednak pchała mnie do środka, nie zważając na niebezpieczeństwo. No może nie do końca nie zważając bo cały czas mam w pamięci jak pod Olą zarwał się strop w pałacu w Wierzbięcinie. W każdym razie strach przeplatał sie u mnie z ciekawością.
Zwiedzanie zacząłem od piwnicy - tam najłatwiej było wejść. Potem przeniosłem się na parter ale nie odważyłem się sprawdzić wszystkich pomieszczeń. Dziury w podłodze i trzeszczące belki skutecznie hamowały moje zapędy. Natomiast największy stres to było wejście na piętro budynku. Do pokonania miałem drewniane schody, których każdy stopień skowył z bólu gdy na niego stąpałem. Lecz... cóż zrobić. Jak powiedziało się "A", trzeba powiedzieć i "B". Dzięki temu udało mi się zrobić naprawdę ładne zdjęcia "ruinki". Przeszukiwałem trochę internet w celu znalezienia informacji o dworku. Jedyne co znalazłem to film Pana Piotrą Dębskiego sprzed ponad 4 lat, gdy z kamera odwiedził to miejsce. na filmie widać że jeszcze okolica dworku nie jest tak zarosnięta, a sam budynek jest w o wiele lepszym stanie. Pozdrawiam Pana Piotra jeśli to przeczyta.
Po pół godzinie łażenia miałem dość. Jednak trzeba było cały czas zważać na niebezpieczeństwo że coś może się pod tobą zarwać, a wtedy musiałbym liczyć na pomoc jakiegos mieszkańca, który może zainteresuje sie że obcy samochód nieopodal parkuje. Skupienie połączone z adrenaliną jednak wyczerpuje i powiem Wam że jak nigdy smakowała mi zapiekanka z Orlenu w Babigoszczy.