środa, 10 września 2014
wtorek, 9 września 2014
Czarnogłowy

Wyprawa choć długa i wyczerpująca była niewątpliwie niezwykle owocna. Oprócz napisania reportażu na temat kilkugodzinnej wędrówki mieliśmy jeszcze jedną misję- na prośbę miłego pana z ulicy Miłej pędzimy do domu, by drugiego dnia wysłać mu zdjęcie z naszej wędrówki... Miło...
czwartek, 4 września 2014
środa, 3 września 2014
Bloki widma
To miejsce miało jeden wielki plus,
który wyróżniał je spośród innych. Brak zarośli! Nie musiałem
przedzierać się przez pole zieleniny, które zazwyczaj porasta miejsca
takie jak to. "Bloki widma"- tak nazwałem wędrówkę po miejscu
znajdującym się w gminie Osina, które dla wielu mieszkańców jest
widokiem dnia codziennego, a dla innych czymś, co straszy i przypomina o
minionych czasach, kiedy działające PGR-y były chlubą regionu. A
wszystko rozpoczęło się w roku 1988 i zostało brutalnie przerwane dwa
lata później przez znany wszystkim nam PGR. Bardzo często przejeżdżając
tamtędy zastanawiałem się co kryje historia tych niedokończonych bloków i
dlaczego stały się one metą dla szabrowników a nie dachem nad głową dla
wielu rodzin. Uzbrojony w aparat postanowiłem zaspokoić swoją
ciekawość. Informacje jakie zdobyłem od koleżanki Marty, mieszkanki
Osiny, mężczyzny mieszkającego nieopodal oraz osiemdziesięcioletniej
mieszkanki wsi- byłej pracownicy PGR-u, która podczas swoich opowieści
ze łzami w oczach wspominała upadek wszystkiego, co ciężką pracą zostało
stworzone. Od Marty wiem tyle: "Obecnie jest to nieruchomość stanowiąca
prywatną własność osoby fizycznej. Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni
etap Kombinatu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być
mieszkania dla pracowników Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał
pod KPGR Osina. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby
po byłym KPGR Osina, aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie
wchodziło to w zakres jej zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję
Nieruchomości Rolnych, która ogłosiła przetarg w ramach którego obecny
właściciel nabył budynki. Więcej nie wiem..."
Podchodzę powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Musiałem uważać, by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć z butów.Już pod zdezelowaną klatką napawałem się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Szkło i gruz zaczynały zgrzytać pod moimi stopami powodując, że zaczynałem się obawiać, czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Jednak pomimo strachu otchłań budynku pcha mnie ku środkowi...
Poruszałem się po zniszczonych korytarzach nie mogąc oprzeć się robieniu zdjęć. Ogarniała mnie coraz większa fascynacja. Im wchodziłem wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej byłem ciekaw tego miejsca. Byłem sam- sam ze swoją fascynacją... Skrzypiący pod nogami gruz był jedynym odgłosem, jaki słyszałem w budynku. Zapominam, że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwałem się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
Dookoła mnie napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym, że to miejsce- pomimo, że straszące pustką- jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce tętniące życiem.... martwym życiem. W prawie każdym pomieszczeniu znajdowałem butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że w wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający, że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu znajdującego się w tej wsi po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci okalających to miejsce.
W końcu dotarłem na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądałem się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli.
Chciałem zostać tam dłużej. Nie potrafię określić powodu, który nie pozwalał mi zbyt szybko opuszczać tego miejsca. Podobno od wieków człowieka pasjonowały zniszczenia, tajemniczość i przerażenie. Tak, właśnie ta mieszanka bulgotała w mojej głowie i nie pozwalała skupić się na niczym innym. Było późno. Musiałem wracać. Na zewnątrz czekała mnie piękna i nudna rzeczywistość.
Podchodzę powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Musiałem uważać, by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć z butów.Już pod zdezelowaną klatką napawałem się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Szkło i gruz zaczynały zgrzytać pod moimi stopami powodując, że zaczynałem się obawiać, czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Jednak pomimo strachu otchłań budynku pcha mnie ku środkowi...
Poruszałem się po zniszczonych korytarzach nie mogąc oprzeć się robieniu zdjęć. Ogarniała mnie coraz większa fascynacja. Im wchodziłem wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej byłem ciekaw tego miejsca. Byłem sam- sam ze swoją fascynacją... Skrzypiący pod nogami gruz był jedynym odgłosem, jaki słyszałem w budynku. Zapominam, że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwałem się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
Dookoła mnie napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym, że to miejsce- pomimo, że straszące pustką- jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce tętniące życiem.... martwym życiem. W prawie każdym pomieszczeniu znajdowałem butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że w wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający, że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu znajdującego się w tej wsi po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci okalających to miejsce.
W końcu dotarłem na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądałem się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli.
Chciałem zostać tam dłużej. Nie potrafię określić powodu, który nie pozwalał mi zbyt szybko opuszczać tego miejsca. Podobno od wieków człowieka pasjonowały zniszczenia, tajemniczość i przerażenie. Tak, właśnie ta mieszanka bulgotała w mojej głowie i nie pozwalała skupić się na niczym innym. Było późno. Musiałem wracać. Na zewnątrz czekała mnie piękna i nudna rzeczywistość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)