środa, 3 września 2014

Bloki widma

To miejsce miało jeden wielki plus, który wyróżniał je spośród innych. Brak zarośli! Nie musiałem przedzierać się przez pole zieleniny, które zazwyczaj porasta miejsca takie jak to. "Bloki widma"- tak nazwałem wędrówkę po miejscu znajdującym się w gminie Osina, które dla wielu mieszkańców jest widokiem dnia codziennego, a dla innych czymś, co straszy i przypomina o minionych czasach, kiedy działające PGR-y były chlubą regionu. A wszystko rozpoczęło się w roku 1988 i zostało brutalnie przerwane dwa lata później przez znany wszystkim nam PGR. Bardzo często przejeżdżając tamtędy zastanawiałem się co kryje historia tych niedokończonych bloków i dlaczego stały się one metą dla szabrowników a nie dachem nad głową dla wielu rodzin. Uzbrojony w aparat postanowiłem zaspokoić swoją ciekawość. Informacje jakie zdobyłem od koleżanki Marty, mieszkanki Osiny, mężczyzny mieszkającego nieopodal oraz osiemdziesięcioletniej mieszkanki wsi- byłej pracownicy PGR-u, która podczas swoich opowieści ze łzami w oczach wspominała upadek wszystkiego, co ciężką pracą zostało stworzone. Od Marty wiem tyle: "Obecnie jest to nieruchomość stanowiąca prywatną własność osoby fizycznej. Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni etap Kombinatu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być mieszkania dla pracowników Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał pod KPGR Osina. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby po byłym KPGR Osina, aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie wchodziło to w zakres jej zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję Nieruchomości Rolnych, która ogłosiła przetarg w ramach którego obecny właściciel nabył budynki. Więcej nie wiem..."
Podchodzę powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Musiałem uważać, by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć z butów.Już pod zdezelowaną klatką napawałem się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Szkło i gruz zaczynały zgrzytać pod moimi stopami powodując, że zaczynałem się obawiać, czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Jednak pomimo strachu otchłań budynku pcha mnie ku środkowi...
Poruszałem się po zniszczonych korytarzach nie mogąc oprzeć się robieniu zdjęć. Ogarniała mnie coraz większa fascynacja. Im wchodziłem wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej byłem ciekaw tego miejsca. Byłem sam- sam ze swoją fascynacją... Skrzypiący pod nogami gruz był jedynym odgłosem, jaki słyszałem w budynku. Zapominam, że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwałem się coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego pomieszczenia.
Dookoła mnie napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym, że to miejsce- pomimo, że straszące pustką- jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce tętniące życiem.... martwym życiem. W prawie każdym pomieszczeniu znajdowałem butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że w wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający, że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu znajdującego się w tej wsi po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci okalających to miejsce.
W końcu dotarłem na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądałem się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli.
Chciałem zostać tam dłużej. Nie potrafię określić powodu, który nie pozwalał mi zbyt szybko opuszczać tego miejsca. Podobno od wieków człowieka pasjonowały zniszczenia, tajemniczość i przerażenie. Tak, właśnie ta mieszanka bulgotała w mojej głowie i nie pozwalała skupić się na niczym innym. Było późno. Musiałem wracać. Na zewnątrz czekała mnie piękna i nudna rzeczywistość.






 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz